Nie jesteś w ciąży PORONIŁAŚ

Kasia marzyła o dziecku. Miała 27 lat, gdy zaszła w pierwszą ciążę. Młoda, zdrowa, szczęśliwa. Nic nie wskazywało na to, że nie donosi ciąży. Nie spodziewała się, że może poronić. Nie znała historii innych kobiet, nigdy się tym nie interesowała. Najważniejsze, że była w upragnionej ciąży. Już zastanawiała się jak urządzi pokój dla dziecka, już widziała jak nosi je na rękach, ale życie napisało zupełnie inny scenariusz…

Zaraz usłyszymy serduszko

Wyleciałam z domu jak szalona. Wsiadłam do taksówki i płakałam.  Cały czas płakałam. Byłam sama. Bałam się. Nie wiedziałam, co się dzieje. Oddałam mocz do badania i trafiłam do lekarza. W gabinecie siedziała miła lekarka. Zapytała czy już słyszałam serduszko. Powiedziała, że jeśli nie, to zaraz je usłyszymy. Te słowa dawały ogromną nadzieję. Położyłam się na fotelu i zapadła cisza. Czułam, że zaraz dowiem się czegoś strasznego. Usłyszałam, że PŁÓD jest bardzo malutki. Wyglądał na 5 tydzień, a powinien być 7. Lekarka pobrała mi krew na HCG i kazała czekać. Wróciłam do domu. Nadal byłam roztrzęsiona.

Co się wydarzyło?

To była sobota. Ten dzień wydawał się zupełnie zwyczajny. Pamiętam, że miałam wtedy iść do fryzjera. Przed wyjściem poszłam jeszcze do toalety i zobaczyłam krew. Spanikowana zadzwoniłam do męża. Pech chciał, że akurat musiał wyjechać. Starał się mnie uspokoić, mówił, żebym zadzwoniła na pogotowie. Odebrał jakiś pan, powiedział, że takie krwawienia są normalne. Skierował mnie do szpitala… a resztę już znacie.

Myślałam, że poronienia zdarzają się tylko pechowcom

Nie byłam świadoma, że występują tak często (1 na 4 kobiety roni ciążę). W życiu bym nie pomyślała, że stracę dziecko. Zastanawiałam się czy wszystko będzie ok, ale cieszyłam się, że jest jestem w ciąży.

Modliłam się, chociaż nie jestem mocno wierząca

Kiedy zorientowałam się co się dzieje, to cały czas ryczałam, wyłam mamie do słuchawki. Było coraz gorzej, coraz więcej krwi, skrzepów. Miałam złe myśli. Wyjęłam mój pamiętnik, który od kilku lat leżał nie ruszany i zaczęłam pisać. Nie mogłam przestać płakać. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie mogłam spać. Pamiętam, że nawet zaczęłam się modlić, mimo, że nie jestem mocno wierząca. To było dziwne.

Możesz iść do domu, NIE jesteś w ciąży…

Lekarka zadzwoniła po południu. Powiedziała, że HCG jest niewysokie, ale musimy czekać do poniedziałku. Na szczęście wiedziałam, że mąż już wraca. Bardzo chciałam, żeby był przy mnie. Niestety miał do przejechania mnóstwo kilometrów, a była straszna zima.

Jakaś nadzieja tliła się we mnie, ale było źle, cały czas krwawiłam. Już przeczuwałam, co się dzieje. Miałam wrażenie, że moje piersi się zmieniły, bolał mnie brzuch, czułam się „mniej” w ciąży. Niedziela była na przeczekanie. W poniedziałek byłam już prawie pewna, że nic z tego. Czułam, że poroniłam. Pojechałam do lekarza i dowiedziałam się, że macica się sama oczyściła. Podobno miałam dużo szczęścia. To by było na tyle. Nie jesteś w ciąży, możesz iść do domu.

2 tygodnie radości

To był 7 tydzień. W zasadzie byłam w ciąży jakieś dwa tygodnie. Niby nic, ale wystarczająco długo, żeby się przyzwyczaić do tej myśli. Od razu chciałam iść do lekarza, ale wizytę umówili mi dopiero na 8 tydzień. Podobno tak miało być najlepiej. Potem już nie zdążyłam tam pójść.

Przecież byłam w tej cholernej CIĄŻY!

To nie było dziecko tylko płód. Kiedyś ludzie nie robili testów i myśleli, że to spóźniona miesiączka, a nie poronienie. Nie chciałam tego słyszeć. Czułam, że moja strata, mój ból jest umniejszany. Ja już myślałam, jak urządzimy pokoik, jak będę trzymać dziecko na rękach. Myślałam co z pracą w czasie ciąży. Mówienie, że to nie była ciąża mi nie pomagało. Przecież ja BYŁAM w ciąży… Czasami czułam się nierozumiana.

Nie ważne, że to był początek… to było moje DZIECKO

Mój mąż dystansował się od tego. Myślę, że chciał nas chronić. Inni mówili, żeby nie histeryzować, że trzeba być twardym. Czasem potrzebuję, żeby mnie ktoś ogarnął, ale wtedy potrzebowałam czegoś zupełnie innego. Chciałam to przeżyć. Nie ważne jaki to był moment ciąży, to tak czy siak czujesz, że to było dziecko. Z jednej strony przez długi czas prawie nikomu o tym nie mówiłam. Wiedzieli tylko najbliżsi. A z drugiej strony potrzebowałam o tym rozmawiać. Chciałam to przeżywać. Oczekiwałam, że bliscy będą częściej poruszać ten temat. Chociaż nie byłam sama to czułam się trochę samotna.

Przemilczane poronienia

Moja babcia też poroniła. Dotychczas nikt o tym nie mówił. Teraz wiem, że to się zdarza. Wtedy myślałam, że mam dużego pecha, że mnie to spotkało. Temat poronień nadal jest tematem tabu. Być może ludzie się wstydzą. Mało jest tego w mediach. Na stronach tematycznych coś znajdziesz, ale musisz zacząć szukać, a najczęściej robisz to dopiero jak masz powód.

Obwiniałam się

Nie brałam kwasu foliowego, nie byłam u lekarza, w pracy zdarzyło mi się coś przenieść, miałam wrażenie, że to przez to. Zastanawiałam się czy czegoś źle nie zrobiłam. Miałam miliony myśli. Zastanawiałam się dlaczego to się stało. Teraz wiem, że to się mogło spotkać każdego.

Czasami też myślałam sobie, że nie mam prawa przeżywać, bo to był dopiero początek. Dla niektórych to był tylko PŁÓD. Nie był to powód do cierpienia. Ludzie tracą dzieci w późniejszych momentach. Oni mogą przeżywać żałobę. A moja strata, to pierdoła.

Bałam się, że już nigdy nie urodzę

Na szczęście szybko zaszłam w drugą ciążę, która zakończyła się sukcesem. Teraz mam prawie rocznego syna. Jednak na początku byłam bardzo zestresowana. Niby wiedziałam, że jedno poronienie nic nie znaczy, ale bałam się. Zgodnie z zaleceniem lekarza odczekałam jedną miesiączkę i zaszłam w drugą ciążę. To mi pomogło, chciałam nowej ciąży. Po poronieniu nachodziły mnie myśli, że może nie będę mieć dzieci? Bałam się, że nigdy nie urodzę. Nie chciałam czekać zbyt długo, ale też nie spodziewałam się, że tak szybko uda mi się zajść w kolejną ciążę.

Ciąża pierwsza, ciąża druga…

Druga ciąża bardzo pomogła mi się pogodzić ze stratą. Niestety przez pierwsze trzy miesiące byłam bardzo nerwowa.  Jak tylko szłam do toalety, to zawsze sprawdzałam czy nie krwawię. Porównywałam pierwszą i drugą ciążę. Największy strach dopadł mnie w 7 tygodniu. Płakałam. Bałam się, tym bardziej, że ciąża była zagrożona. Okazało się, że mam krwiaka. Musiałam na chwilę zwolnić. Wtedy najbardziej obawiałam się straty. Myślałam, że może w pierwszej ciąży też miałam krwiaka i dlatego poroniłam.

Cieszyłam się, ale widmo straty mnie przerażało

Mój mąż podchodził do tego inaczej niż ja. Być może chciał być silny, żeby mnie wesprzeć. Ja na początku czułam się bardzo niepewnie. Nie wiedziałam jak się życie potoczy. Chciałam być w tej ciąży i cieszyć się nią. Jednak początek był pełen obaw, dopiero potem przyszedł upragniony spokój.

Ta historia wydarzyła się naprawdę. Na potrzeby tekstu imię głównej bohaterki zostało zmienione.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *